wtorek, 4 października 2016

#8 "Muszę się jakoś oswoić z myślą, że wszyscy moi bliscy mnie zdradzili."

Dwa lata później
Olivia

Końcówka lutego. Deszcz miesza się ze śniegiem tworząc marznące krople. Jest okropnie zimno. A gdzie ja jestem? Stoję na cmentarzu przed jeszcze niezasypanym grobem. Wszyscy w ciszy spoglądają na trumnę, nikt się nie odzywa, tylko ksiądz wypowiada ostatnie zdania monologu. Przytulam się do Zayna, by chociaż trochę się ogrzać, a on oplata swoje ramiona wokół mnie. W końcu grabarze zasypują dół z trumną i przykrywają go kamienną tablicą. Wtedy dopiero słyszę ciche szlochania kilku kobiet, które tak naprawdę widzę pierwszy raz w życiu.
-Chodźmy już.- Mówi mój chłopak, kiedy ja nadal obserwuję ludzi dookoła mnie. Kiwam tylko głową zgadzając się i oboje odchodzimy. Odwracam się jeszcze by ostatni raz spojrzeć na kamienną tablicę z napisem Scott Griffin. Nadal nie mogę uwierzyć, że nie ma go już z nami. Znałam go dwa lata i mimo tego, że był szefem Zayna to wszyscy świetnie się dogadywaliśmy i myślę, że mogłabym go nazwać przyjacielem. Zginął w wypadku samochodowym, naprawdę strasznym wypadku. Nie widziałam tego na własne oczy, ale po stanie samochodu, nie mówiąc już o stanie Scotta mogę śmiało stwierdzić, że to była jakaś wielka katastrofa drogowa.
-Wszystko dobrze?- Pyta Zayn, kiedy wsiadamy do samochodu.
-Tak, po prostu się zamyśliłam.- Odpowiadam zgodnie z prawdą.- Jedźmy już do domu, bo naprawdę przemarzłam.- Proszę.
-Tak, ja też. Aż mam ochotę na jakąś gorącą czekoladę.- Uśmiecha się do mnie.
-Jak już o tym wspomniałaś to musisz mi teraz zrobić.- Odwzajemniam uśmiech i zapinam pasy. Kilkanaście minut później jesteśmy już w naszym mieszkaniu. Mieszkamy tutaj już ponad dwa lata, a ona nadal mi się nie znudziło. Być może to dlatego, że mieszkam w nim z osobą, którą kocham. Nie powiem to mieszkanie przeszło już naprawdę dużo. Od kłótni i porozbijanych talerzy do ciepłych słów i naprawdę cudownych chwil. Żadnej z tych rzeczy nigdy nie zapomnę, ponieważ kształtowały one nasze charaktery i nasz związek. Potrzebowaliśmy wielu kłótni by zrozumieć swoje potrzeby, ale jeszcze więcej poważnych rozmów, które pozwoliły nam zrozumieć siebie nawzajem.
Przez te dwa lata naprawdę dużo się zmieniło, chociaż mogłoby się zdawać, że wszystko jest tak samo. Przede wszystkim oboje wydorośleliśmy. Zayn ma już dwadzieścia lat... Ja też niedługo będę pełnoletnia... Ten czas naprawdę szybko zleciał. 

Przez to, że zaczęłam pracować spędzaliśmy z Zaynem trochę mniej czasu, co paradoksalnie zbliżyło nas do siebie. Zaczęliśmy wykorzystywać każą wspólną chwilę jak najlepiej. Czułam się cudownie, kiedy Zayn tak bardzo starał się być dla mnie jak najlepszy. Poznałam lepiej tą jego romantyczną i czułą stronę. Miałam też jednak okazję by zobaczyć tą bardziej mroczną. Bywały takie dni, kiedy wracał do domu po pracy, zamykał się z gabinecie i lepiej było się do niego nie odzywać. Nigdy mnie nie uderzył, ale czasami miałam wrażenie, że ma ochotę to zrobić. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, przez co wiem, że jestem dla niego kimś ważnym. Kocham go takiego jakim jest. Przyzwyczaiłam się już do tych jego nagłych wybuchów i czasami nawet myślę, że chyba nie umiałabym bez nich żyć. Po prostu chyba było by nudno bez tych naszych kłótni. W końcu podobno zdajemy sobie sprawę z tego jaki ktoś jest dla nas ważny nie wtedy, kiedy jest wszystko dobrze, ale kiedy możemy tego kogoś stracić.
-Popatrz co mam.- Mówi wchodząc do salonu z dwoma kubkami gorącej czekolady i kocem.
-O tak, kocham cię.- Biorę od niego kocyk i od razu się nim przykrywam, przyciągając kolana pod brodę.
Zayn siada obok mnie i podaje mi jeden z kubków. Biorę go od niego i od razu czuję jak ogrzewają mi się dłonie.

Nagle w pokoju rozbrzmiewa dźwięk telefonu Zayna. Ten od razu wyciąga urządzenie z kieszeni i odbiera połączenie. Przysłuchuję się jego rozmowie, ale i tak nic nie rozumiem, więc czekam aż Zayn skończy i sam o wszystkim mi powie.
-Musisz mi wybaczyć, ale muszę się spotkać z Liamem i resztą. Chodzi o sprawy warsztatu, rozumiesz.- Wyjaśnia.
-Tak, teraz kiedy Scott... Musisz jechać.
-Wrócę najszybciej jak to będzie możliwe.- Zapewnia, po czym cmoka mnie w usta i zabierając kluczyki do samochodu wychodzi.

Zayn

Wchodzę do warsztatu tylnym wejściem i spotykam w środku Liama, Harry'ego i Davida Clarka, który również z nami współpracuje.
-Dorze, że już jesteś.- Zaczyna Liam.- Teraz, kiedy Scott nie żyje musimy wybrać nowego lidera.- Oznajmia.
-Będziemy głosować czy coś?- Pytam, bo nigdy jeszcze nie byłem w takiej sytuacji.
-Kiedy cię nie było trochę o tym gadaliśmy i stwierdziliśmy, że ty będziesz odpowiedni.- Mówi Harry.
-Fajnie będzie mieć "władzę", ale myślałem bardziej o którymś z was.- Pokazuję na Liama i Harry'ego.- W końcu ja jestem w tym najkrócej.
-Masz taki charakter, że na pewno dasz radę. Znamy cię dobrze.
-Mówiąc "taki charakter" masz na myśli oczywiście moje dobre serce i dążenie do kompromisów.- Śmieję się.
-No pewnie, przecież nie chodziło mi o twoją chęć mordu na każdym kto cię wkurzy.- Mówi sarkastycznie Payne.
-No dobra skończmy już to. Zgadzam się.
-Jest jeszcze jedna sprawa... Dotycząca bardziej ciebie i Liv.- Zaczął Liam.
-Chyba wiem co masz na myśli. Chcesz żebym jej o wszystkim powiedział?
-Gadaliśmy już kiedyś o tym i znasz nasze zdanie. To już trwa dwa lata. Dwa lata w kłamstwie.
-Ale jak ja mam jej o tym powiedzieć? A teraz jak o niczym nie wie jest dobrze, żyje sobie spokojnie, nie musi się martwić...
-Z doświadczenia wiem, że lepiej jak najbliżsi znają prawdę.- Wtrąca się Clark. W sumie on może coś o tym wiedzieć, przecież ma żonę i córkę, które wiedzą o wszystkim.
-W końcu będzie musiała się dowiedzieć, a jak myślisz lepiej zniesie dwa lata kłamstw czy więcej?
-Może i macie rację... Muszę to jeszcze wszystko przemyśleć.
-Zrobisz jak uważasz, ale my chcemy dla was tyko jak najlepiej.- Kończy Harry.
-Dobra dzięki wam, ale będę już jechał.- Mówię, po czym opuszczam warsztat.
Mijają jednak prawie dwie godziny, kiedy w końcu docieram do mieszkania. Potrzebowałem czasu, żeby sobie to wszystko przemyśleć. Teraz, kiedy cały "warsztat" spadł na mnie będę miał więcej obowiązków, będę musiał wyjeżdżać... Dlatego postanowiłem, że muszę powiedzieć Olivii całą prawdę. Nie wiem jak zareaguje, ale ma prawo wiedzieć. Jeśli mnie znienawidzi i będzie chciała odejść, będę musiał się z tym pogodzić, ale jeśli zostanie ze mną mimo wszystko będę wiedział, że to ta jedyna, odpowiednia kobieta.
Wchodzę do mieszkania i zastaję Liv siedzącą na kanapie pod kocem i oglądającą jakiś film.
-Hej mała, wróciłem.- Oznajmiam i siadam na kanapie twarzą do niej.
-Coś się stało?- Pyta od razu i wyłącza telewizor.
-Musimy porozmawiać.- Mówię poważnie.
-Boże Zayn mów, bo zaraz dostanę zawału...- Jest zaniepokojona.
-Powiem ci teraz coś naprawdę ważnego, coś co pewnie ci się nie spodoba, ale proszę wysłuchaj mnie do końca i proszę nie zmieniaj o mnie zdania, mimo wszystko.
-Zayn ja naprawdę zaczynam się bać, proszę cię mów. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz kogoś innego i mam się wynosić?- Jej głos drży.
-Nie! Na miłość boską jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć.- Odpowiadam szybko.
-Uff więc dobrze, słucham co chcesz mi powiedzieć.- Chwyta moją dłoń próbując dodać mi otuchy. 
-Więc... To zaczęło się dwa lata temu. Pamiętasz jak codziennie szukałem pracy, ale nigdzie nie chcieli mnie przyjąć?- Kiwa głową i każe mówić mi dalej.- Pewnego dnia spotkałem Liama. Ale to nie było takie zwykłe spotkanie, ja w pewnym sensie go uratowałem, bo on... On sprzedawał narkotyki na ulicy i o mało co nie zgarnęły go gliny. Powiedział wtedy, że jest moim dłużnikiem, a ja wpadłem na pomysł jak mógłbym zarobić pieniądze. Powiedział, że w miesiąc będzie mnie stać na to mieszkanie. Nie mogłem zaprzepaścić takiej szansy. Potrzebowaliśmy pieniędzy, chciałem żeby było nam jak najlepiej. Liam zgodził mi się pomóc. Poznał mnie ze Scottem, a on przyjął mnie do swojej grupy. I nie, wcale nie pracowałem w warsztacie, chociaż zdarzało się, że zajmowałem się też samochodami. Ja po prostu handlowałem narkotykami, brałem udział w wyścigach i razem z ojcem Cassie nielegalnie sprowadzaliśmy samochody. Wiem, że to brzmi okropnie, ale ja naprawdę nie miałem innego wyjścia. Spróbuj mnie zrozumieć, proszę Liv, ja zrobiłem to bo cię kocham.- Ona jednak wyrywa swoją dłoń i mruga kilka razy próbując to wszystko przeanalizować.
-I to wszystko trwa już dwa lata?- Kiwam głową w odpowiedzi.- A to super! Okłamywałeś mnie przez dwa lata. Dwa pieprzone lata myślałam, że mój chłopak jest zwykłym pracownikiem warsztatu samochodowego, który spełnia się zawodowo!- Podnosi głos, chociaż wcale się jej nie dziwię.
-Zrozum Liv, bałem się jak zareagujesz, albo, że jeśli będziesz już wiedzieć, to zrobisz coś głupiego.- Tłumaczę.
-Wszyscy mnie okłamywaliście, wszyscy! Czuję się jak skończona idiotka! Jak mogłam się niczego nie domyślić?!- Wstaje i idzie do sypialni.
-Liv co robisz? Uspokój się.- Idę za nią, kiedy wyciąga walizkę i zaczyna pakować swoje rzeczy.
-Zostaw mnie Zayn, po prostu mnie zostaw! Nie wiem jak mogłeś mi to zrobić?! Co jeśli znalazłabym cię kiedyś zadźganego w jakiejś ciemnej uliczce? Nie wiedziałabym nawet dlaczego, bo ty nie miałeś na tyle odwagi, by mi o wszystkim powiedzieć.- Wrzuca do walizki rzeczy, a ja nie próbuję jej nawet powstrzymać, bo wiem, że i tak to nic nie da.
-Bałem się właśnie czegoś takiego wiesz. Że nie będziesz umiała zrozumieć, że mnie znienawidzisz...
-Nie nienawidzę cię Zayn. Czuję się po prostu oszukana i zraniona.- Zasówa torbę.
-Gdzie chcesz teraz iść?- Pytam bezsilnie.
-Nie wiem, ale nie mam ochoty teraz nawet na ciebie patrzeć. Potrzebuję czasu i samotności. Muszę się jakoś oswoić z myślą, że wszyscy moi bliscy mnie zdradzili.- Po tych słowach opuszcza mieszkania, zostawiając mnie samego i kompletnie bezsilnego.

                                                                                                                      

Witamy w kolejnym rozdziale, tym razem z małym przeskokiem czasowym :D
Dajcie znać jak wam się podobał i czy spodziewaliście się takiego obrotu spraw :)
P.S. Przepraszamy za małe opóźnienie ;)


2 komentarze: