niedziela, 11 września 2016

#5 "Teraz już wiesz wszystko!"

Dwa miesiące później

-Zayn... Nudzę się.- Mówię siedząc na kanapie i gapiąc się w ekran telewizora.
-Możemy pooglądać jakiś film.- Sięga po pilota i zaczyna przeskakiwać z kanału na kanał.
-Nie! Mam już dość siedzenia w domu i oglądania filmów. Całymi dniami siedzę tutaj sama, bo ty jesteś w pracy. Koleżanek też żadnych nie mam... Wiem! Chodźmy na imprezę! Tam na pewno poznamy jakiś ludzi i przy okazji się rozerwiemy. Dawno razem nigdzie nie wychodziliśmy.- Podnoszę się podekscytowana i staję przed Zaynem zasłaniając mu ekran.
-Nie jestem pewien czy to najlepszy pomysł.
-Doskonały! No proszę.- Uśmiecham się słodko i przeciągam ostatnie słowo.
-Ale... Nie masz jeszcze osiemnastu lat, a jeśli coś ci się stanie...
-Od kiedy ty jesteś taki grzeczniutki.- Śmieję się.- I na pewno nic mi się nie stanie, bo będę z tobą.- Nadal nalegam.
-Nie odpuścisz co nie?- Wzdycha.
-Nie- Uśmiecham się zwycięsko i siadam mu na kolanach.
-No dobra, ale masz się mnie trzymać i nigdzie sama nie odchodzić.- W końcu się zgadza.
-Dobrze już dobrze. Nie musisz się tak o mnie martwić nie mam pięciu lat.
-Muszę, bo cię kocham, a to miasto wcale nie jest takie cudowne na jakie się wydaje.
-Dobra skończmy, bo naprawdę się przestraszę.- Śmieję się i wstaję, by przygotować się do wyjścia.
Myję tylko szybko włosy, bo kąpiel brałam rano, robię nieco mocniejszy makijaż niż zwykle i przebieram się. Całość zajmuje mi kilkanaście minut, a kiedy wracam z powrotem do salonu Zayn jest już gotowy. Ma na sobie czarne idealnie przylegające do jego nóg spodnie, szary T-shirt z nadrukiem i na wszystko obowiązkowo skórzana kurtka. Wygląda cudownie mimo, że sprawia wrażenie jakby w ogóle nie przykładał uwagi do swojego stroju, za to jego włosy są idealnie wystylizowane.
-Zamknij usta, bo jeszcze ci ślinka pocieknie.- Śmieje się przechodząc obok mnie.
-Skąd wiesz, że patrzyłam akurat na ciebie.- Odpłacam mu się.
-Bo nie widzę w pobliżu drugiego takiego przystojniaka jak ja.- Przeczesuje ręką włosy, a ja wybucham śmiechem.
-Patrzyłam na ten stolik za tobą. Jest naprawdę ładny, że też wcześniej go nie zauważyłam.- Droczę się.
-Może jeśli ci się tak podoba, to z nim powinnaś iść do klubu. Masz gwarantowane dobre wejście.
-Rozważę tę opcję.- Śmieję się, na co Zayn tylko przewraca oczami, co oznacza, że wygrałam.
-Nieważne. Chodźmy już, bo jeszcze chwila i będziemy musieli czekać w kilometrowej kolejce.- Mówi i z szafki w przedpokoju zabiera kluczyki od samochodu.
Ja zakładam jeszcze buty na wysokim obcasie, ostatni raz przeglądam się w lustrze i wychodzę za nim z mieszkania.
Kiedy razem wsiadamy do samochodu czuję się naprawdę szczęśliwa. Niby to zwykła impreza w klubie, ale jestem podekscytowana. Odkąd przyjechaliśmy do Londynu spędzam z Zaynem naprawdę mało czasu. On całymi dniami jest w pracy, a ja siedzę w domu patrząc się w ścianę. Wiem, że robi to wszystko dla nas, ale brakuje mi starego Zayna. Tego uśmiechniętego, młodego, pełnego energii chłopaka. Teraz jego humor potrafi zmienić się dosłownie w przeciągu minuty, stał się też bardziej tajemniczy i zamknięty w sobie. Oczywiście rozmawiałam już z nim o tym, ale powiedział, że to przez nową sytuację i, że niedługo to minie. Oczywiście mu wierzę, ale też się martwię.
-Czy powinnam poszukać jakiejś pracy?- Wypalam nagle.
-Co? Skąd taki pomysł?
-Po prostu... Nie chcę żebyś sam nas utrzymywał, umiem sama na siebie zarobić. A i tak przecież siedzę w domu.- Wyjaśniam.
-Nie ma takiej potrzeby. Obiecałem ci przecież, że będziesz miała przy mnie wspaniałe życie i nie będziesz musiała pracować, więc tak będzie.
-Ale...
-Powiedziałem, że nie będziesz pracować i koniec rozmowy.- Mówi stanowczo, wpatrując się w drogę i zaciskając palce na kierownicy.
I dokładnie o tym mówiłam. Wystarczyła krótka rozmowa, żeby wyprowadzić go z równowagi. Mam tylko nadzieję, że przejdzie mu zanim dojedziemy na miejsce...
Godzinę później siedzimy już w klubie, a ja kończę pić drugiego drinka.Tak jak się spodziewałam wpuścili mnie bez problemu, bo przecież nie wyglądam na tyle lat ile tak naprawdę mam. Ze sprzedażą alkoholu też nie mieli większego problemu.
-Może pójdziemy zatańczyć?- Pytam Zayna, który dokładnie obserwuje cały tłum bawiących się ludzi.
-Tak chodźmy.- Bierze mnie za rękę i razem zajmujemy kawałek wolnego miejsca na parkiecie. Z głośników wydobywa się szybki rytm muzyki, więc nie mamy co liczyć na romantyczny, wolny taniec. Po czterech piosenkach, kiedy moje stopy zaczynają odczuwać lekki dyskomfort, opuszczamy parkiet i zajmujemy jedną z wolnych kanap. Zamawiam jeszcze jednego drinka, a Zayn tylko zwykłą colę, bo prowadzi, a i tak już trochę wypił.
-Cieszę się, że tutaj jesteśmy.- Przysuwam się do niego.
-To tylko zwykła impreza w klubie.- Śmieje się lekko.
-Tak wiem, ale nie chodzi tylko o tą imprezę. Chodzi o wszystko, o Londyn, o to, że już nie jestem w domu dziecka i o to, że jesteśmy razem.- To chyba przez ten alkohol robię się taka wylewna.
-Nie mamy nikogo innego, musimy trzymać się razem mała.- Szturcha palcem mój nos. To tylko zwykłe zdanie, ale zawsze, kiedy Zayn je wypowiada przechodzą mnie ciarki. Z jednej strony przeraża mnie to, że faktycznie jesteśmy sami na tym świecie, ale z drugiej nie chcę nikogo więcej. Mam Zayna i to w zupełności mi wystarcza. Nie wyobrażam sobie żyć z nikim innym. Przecież nie mogłabym zostawić Mulata, on przecież też ma tylko mnie...
-O kogo mu tutaj mamy. Malik przyjacielu!- Nagle przysiadają się do nas jacyś dwaj kolesie. Nigdy wcześniej ich nie widziałam, za to oni znają Zayna. Pewnie to jacyś jego znajomi z pracy, chociaż muszę przyznać, że nie wyglądają zbyt przyjaźnie. Od razu, kiedy tylko się pojawili poczułam się dość nieswojo.
-Odwal się Grant, nie będę tutaj z tobą gadał.- Mówi Zayn dość nieprzyjemnym tonem.
-Chciałem ci tylko o mnie przypomnieć. Pamiętaj Zayn, mnie nie oszukasz.- Grozi niejaki Grant, a ja naprawdę zaczynam się coraz bardziej bać. Kompletnie nie wiem co się dzieje, kim są ci faceci i czego chcą od Zayna.
-Załatwimy to innym razem. Nie widzisz, że jestem zajęty.- Warczy.
-Och widzę, widzę. Swoją drogą niezłą lalunie sobie znalazłeś. Skąd wytrzasnąłeś taką dupeczkę?- Grant oblizuje ohydnie usta i zaczyna mnie dotykać. Próbuje się odsunąć, ale on łapie mnie za rękę. W tym samym momencie Zayn łapie go za kurtkę i rzuca na podłogę. Jego głowa odbija się od posadzki, a na dodatek Zayn jeszcze uderza go z całej siły w twarz, co powoduje, że z jego nosa zaczyna lecieć krew. Drugi rzuca mu się na ratunek.
Nie zdążyłam się nawet poruszyć, kiedy Zayn zaczyna mnie ciągnąc w kierunku wyjścia.
-Chodź Liv, szybko!- Krzyczy, a ja czuję się jak w amoku.
Biegnę za nim, chociaż czuję jakbym nie panowała nad swoim ciałem. Jestem w totalnym szoku. W życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. A już w ogóle nie spodziewałabym się, że Zayn pobije kogoś na oczach tylu ludzi. Przecież on nigdy nikogo nie uderzył. Chyba...
Kiedy wsiadamy do samochodu, a Zayn z piskiem opon odjeżdża z miejsca, z moich oczu zaczynają lecieć łzy. Ta całą sytuacja to za dużo jak dla mnie. Myślałam, że znam Malika najlepiej na świecie, ale okazuje się, że jednak nie. Odkrył dzisiaj przede mną swoją drugą stronę, stronę, której chyba nigdy nie powinnam zobaczyć. Czuję się bezsilna i boję się, naprawdę się boję. Nie jestem tylko do końca pewna czego się boję, czy Zayna, czy może o niego.
-Mała nie płacz.- Mówi spokojnie i próbuje chwycić mnie za dłoń, ale się wyrywam.
-Kto to był? Co się tak w ogóle stało? Jak mogłeś go pobić?- Zadaję pytanie za pytaniem, próbując złapać oddech.
-Kiedyś wszystko ci wyjaśnię, ale jeszcze nie teraz.- Jego spokój jest naprawdę zadziwiający. Ja prawie duszę się z nerwów, a on jest taki spokojny.
-Nie możesz mnie tak zbyć! Masz mi wszystko wytłumaczyć, teraz!- Żądam.
-Liv uspokój się, to wcale nie jest jakaś wielka sprawa.- Spogląda na mnie.
-W takim razie wytłumaczysz mi wszystko w domu.- I tym oto zdaniem kończę naszą rozmowę.
Kilka minut później docieramy do naszego mieszkania. Całą drogę przez parking, a także w windzie milczymy. Zdążyłam się już uspokoić, ale nie odpuszczę Zaynowi. Musi mi wszystko wyjaśnić.
-A więc...?- Staję przed nim i opieram ręce na biodrach, kiedy tylko przekraczamy próg mieszkania.
-A więc co...?
-Czekam na wyjaśnienia.- Mówię próbując zostać twarda.
-Mówiłem ci już przecież, że to nic takiego.- Przewraca oczami i próbuje mnie wyminąć. Zatrzymuję go jednak, przez co trochę się denerwuje.
-Mówiłeś też, że wszystko mi kiedyś wytłumaczysz, więc to pewnie nie taka mała sprawa.- Krzyżuję ręce na piersi.
-No właśnie KIEDYŚ.- Jest już naprawdę wkurzony, ale nie dam za wygraną. Należą mi się wyjaśnienia.
-Albo mówisz mi o wszystkim tu i teraz, albo się wyprowadzam!- Krzyczę. Mam nadzieję, że to go przekona, bo naprawdę nie mam się gdzie podziać.
-Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to proszę! To byli faceci z konkurencyjnego warsztatu. Mój szef wplątał się w jakieś lewe interesy... Nie zrozumiesz, bo nawet ja tego nie ogarniam. Chcieli tylko przypomnieć, że czekają na kasę.- Wyjaśnia wszystko podniesionym i zirytowanym tonem.- Zadowolona?! Teraz już wiesz wszystko!- Tym razem szybko mnie wymija i idzie do sypialni trzaskając przy tym drzwiami.
Zostaję sama, stojąc w przedpokoju. Jestem w szoku. To była chyba pierwsza nasza kłótnia. Czuję się okropnie, bo była ona wywołana trochę przeze mnie. Ale skąd mogłam wiedzieć, że chodzi o coś takiego? Martwiłam się, a ci faceci z klubu naprawdę nie wyglądali przyjaźnie.
Po chwili jednak się otrząsam. Ściągam buty i kurtkę, którą mam na sobie i idę do salonu. Wychodzi na to, że to tutaj spędzę dzisiejszą noc. Zayn naprawdę się wkurzył i nie chcę wchodzić mu w drogę. Nie przebieram się nawet tylko od razu kładę się na kanapie i przykrywam swoje ciało kocem. Jestem okropnie zmęczona przez to wszystko. Odpychając od siebie niepotrzebne myśli w końcu udaje mi się zasnąć.

                                                                                                   
I jak obiecałyśmy jest piąty rozdział :D
Jeśli wam się spodobał to skomentujcie, to bardzo motywuje do dalszego pisania<3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz