sobota, 17 września 2016

#6 "Proszę wróć do mnie"

Kiedy rano otwieram oczy wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru wracają. Czuję się okropnie z tym, że pokłóciłam się z Zaynem. To była chyba pierwsza nasza tak poważna sprzeczka. To wszystko nie daje mi spokoju, bo wiem, że to moja wina. Zaczęłam od bezpodstawnego osądzania Zayna, kiedy on tak naprawdę tylko mnie bronił, za co powinnam była być mu wdzięczna, a ja zachowałam się jak jakaś głupia małolata. Może i nią jestem, ale muszę udowodnić Zaynowi, że wbrew pozorom jestem dojrzała i zasługuję na związek z nim.
Podnoszę się do pozycji siedzącej i od razu czuję okropny ból pleców.
No jak się śpi na kanapie to tak jest. 
Przeciągam się prostując kręgosłup i powoli zaczynam przemierzać mieszkanie w poszukiwaniu Zayna. Chcę go jak najszybciej za wszystko przeprosić. Idę do sypialni i ostrożnie uchylam jej drzwi. Wchodzę do środka, ale zastaję tylko niezaścielone łóżko. Staję przed drzwiami do naszej wspólnej łazienki i pukam kilka razy. Nic... Biegnę do kuchni, do salonu, a na końcu do gabinetu Zayna, ale jego nigdzie nie ma. Zaczynam się niepokoić. A jeśli wyszedł i już nie wróci... A jeśli mnie zostawił, bo stwierdził, że jestem dla niego zbyt niedojrzała... Nie mogę go stracić. Jest dla mnie wszystkim. Nie mam nikogo poza nim.
Kocham cię Zayn, proszę wróć do mnie. Kiedy już zaczynałam popadać w panikę, drzwi wejściowe otwierają się, a do mieszkania wchodzi Zayn. I to nie byle jak, bo w ręku niesie wielki bukiet kwiatów.
-Zayn, tak dobrze, że jesteś.- Podbiegam do niego i rzucam mu się na szyję.- Strasznie cię za wszystko przepraszam. Nie wiem co mi odbiło. Po prostu nie chcę cię stracić i dlatego tak zareagowałam. Nie gniewaj się już na mnie.- Mówię szybko, ledwie łapiąc oddech.
-To ja powinienem cię przeprosić. Mogłem ci od razu wszystko wyjaśnić, ale po prostu nie chciałem ci zaprzątać głowy niepotrzebnymi sprawami... To dla ciebie na przeprosiny.- Szczerzy się uroczo i podaje mi piękny bukiet. Biorę od niego kwiaty i od razu wpijam się w jego słodkie usta.

Tydzień później

-Olivia- Słyszę głos Zayna dobiegający z jego gabinetu, a po chwili widzę jak siada obok mnie na kanapie.- Mogłabyś zrobić dzisiaj zakupy? Lodówka jest prawie pusta, a właśnie rozmawiałem z szefem i muszę jechać pilnie do warsztatu.- Mówi.
-No dobrze, ale myślałam, że spędzimy ten dzień razem.- Odpowiadam z naciskiem na "ten dzień". Dziś są moje szesnaste urodziny i naprawdę miałam nadzieję, że Zayn nie pójdzie dziś do pracy i chociaż ten jeden dzień spędzimy naprawdę miło, co tak naprawdę nie zdarzyło się już dawno.
-Naprawdę nie mogę zostać, chociaż bardzo bym chciał. To jak zrobisz te zakupy?
-Tak pewnie, pójdę jeszcze przy okazji do fryzjera czy coś.- Odpowiadam wysilając się na lekko fałszywy uśmiech.
-To super.- Cmoka mnie szybko w usta, po czym wstaje i szybko opuszcza mieszkanie, zostawiając mnie samą.
-No trudno.- Mówię sama do siebie, podnosząc się z kanapy i idę w stronę sypialni. Sama nie wiem na co liczyłam. Że zrezygnuje z naszego jedynego źródła utrzymania, żeby tylko posiedzieć ze mną w domu? Nie ma szans... Zayn strasznie poświęcił się pracy. W sumie więcej czasu spędza w tym warsztacie niż w domu. Zmienił się, czasami go nie poznaję, nie licząc tych krótkich chwil, kiedy jest w domu i naprawdę przypomina mojego starego Zayna. No ale... Dzięki temu mamy dach nad głową i to nie byle jaki, mamy co jeść i możemy pozwolić sobie na rzeczy, o których w sierocińcu nawet byśmy nie pomyśleli. To dzięki Zaynowi mogę teraz stać przed szafą pełną pięknych ubrań i zastanawiać się co na siebie włożyć.
Jestem mu naprawdę wdzięczna, gdyby nie on... Pewnie dalej byłabym w sierocińcu, siedziałabym zamknięta w pokoju i czytała jakąś książkę, nie chcąc nawet żeby ktoś się do mnie odzywał. To dzięki niemu się zmieniłam. Stałam się bardziej otwarta i w pewnym sensie silniejsza. Czuję, że naprawdę mogę sobie poradzić w życiu, kiedy jeszcze jakieś niecałe dwa lata temu twierdziłam, że wolałabym już do końca życia zostać w domu dziecka. Nie traktowałam Zayna zbyt poważnie. Uważałam go za typowego niegrzecznego chłopca, który chce tylko się mną pobawić, a później zostawić. Myślałam, że jestem skazana na samotność. Jak widać przez kilkanaście miesięcy może się sporo zmienić.
-Okej Liv pora wrócić na ziemię, w końcu miałaś iść na zakupy.- Podpowiada w końcu moja podświadomość i dopiero wtedy uświadamiam sobie, że stoję przed tą szafą już dziesięć minut.
Z racji tego, że jest końcówka kwietnia, a pogoda naprawdę dopisuje, postanawiam założyć czarną, rozkloszowaną spódnicę i czarno-biały croop top z długim rękawem.
-No przynajmniej ładnie dzisiaj wyglądam.- Stwierdzam patrząc w lustro.
Po pięciu minutach już gotowa wychodzę z mieszkania. Do supermarketu, w którym zazwyczaj robimy zakupy mam dziesięć minut piechotą, więc postanawiam się przespacerować. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Zayn zazwyczaj wraca późno wieczorem, więc mam przed sobą kilka godzin samotności.
Dwie godziny później wychodzę z salonu fryzjerskiego. W sumie podcięłam tylko końcówki, ale czuję się jakbym zostawiła tam z piętnaście centymetrów moich włosów.
Jest kilka minut po siedemnastej i na zewnątrz jest już znacznie chłodniej niż wcześniej, więc postanawiam wrócić do domu taksówką. Z resztą mam też ze sobą dwie torby wypchane zakupami i naprawdę nie mam już siły wracać na nogach.
Po kilku minutach w końcu udało mi się zatrzymać jakąś wolną taksówkę i właśnie wysiadam pod mieszkaniem. Płacę taksówkarzowi i pozostaje mi tylko przejażdżka windą na ostatnie piętro budynku. Przed drzwiami naszego mieszkania oczywiście wysypuję całą zawartość mojej torebki w poszukiwaniu kluczy, które jak zawsze leżą na samym dnie... To chyba taka klątwa.
Kiedy wchodzę do środka mieszkanie jest puste. Nie żebym spodziewała się, że Zayn jakimś sposobem wróci do domu. Zostawiam buty w przedpokoju i idę zanieść torby do kuchni, kiedy nagle...
-NIESPODZIANKA!- Pięcioro ludzi, którzy znajdują się w naszym salonie zaczynają śpiewać mi "sto lat". Jest tam Zayn, ale pozostałej czwórki nigdy nie widziałam na oczy. Z resztą jestem w za dużym szoku, żeby zwracać na cokolwiek uwagę. Stoję tam jak sparaliżowana, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Moje serce przyśpiesza i mam ochotę płakać. Kiedy kończą śpiewać, od razu podbiegam do mojego ukochanego i rzucam mu się na szyję, a on podnosi mnie do góry i całuje.
-Wszystkiego najlepszego Liv.- Mówi i odstawia mnie z powrotem na podłogę.
-Myślałam, że...
-Że zapomniałem.- Kończy za mnie.
-Tak... Dziękuję, że tutaj jesteś i... wy też.- Skanuję dokładnie twarz każdej nieznanej mi osoby, która jest w pomieszczeniu.
-To moi przyjaciele.- Wyjaśnia Zayn.- Przepraszam, że wcześniej ich nie poznałaś, ale jakoś nigdy nie było okazji. To Cassie, jej chłopak Liam, Harry i mój szef Scott.- Przedstawia wszystkich po kolei
-Miło was poznać i cieszę się, że przyszliście.- Witam się z nimi.
-Ciebie też miło poznać. Tyle o tobie słyszeliśmy, że nie mogliśmy nie przyjść.- Stwierdza Cassie, a reszta się z nią zgadza,
-Dobra wystarczy już tego słodzenia, czas zdmuchnąć świeczki.- Odzywa się Zayn, zapalając szesnaście świeczek, na wielkim torcie, który stał na stole i którego oczywiście nie zauważyłam. Teraz dopiero zorientowałam się, że cały salon jest pięknie przystrojony. Przy suficie wiszą balony wypełnione helem, jest też dużo konfetti i wstążek, a na zasłonie od okna przyczepiony jest wielki napis "Wszystkiego najlepszego Liv".
-Dmuchaj.- Mówi Zayn, kiedy wszystkie świeczki już płoną.
-Nie zapomnij o życzeniu!- Przypomina Harry z wielkim uśmiechem.
Zamykam na chwilę oczy, wypowiadając w myślach życzenie, po czym zdmuchuję wszystkie świeczki i słyszę brawa.
-Pójdę pokroić, bo wygląda pysznie.- Oferuję i już chcę wstawać, ale Zayn mnie uprzedza.
-Ja pokroję, wy spróbujcie się poznać czy coś.- Sugeruje po czym wychodzi, zabierając ze sobą tort.
-To długo już jesteście razem?- Zaczyna Cassie, nie pozwalając na niezręczną ciszę.
-Jakieś dwa lata. A ty i Liam?- Próbuję podtrzymać rozmowę.
-Niedługo minie rok.- Mówi uśmiechając się.
-Jak podoba ci się miasto Olivio?- Kolejne pytanie zadaje mi Harry.
-Mówcie mi Liv, a miasto jest naprawdę piękne. Myślałam, że nie będę potrafiła się tutaj odnaleźć, ale jakoś sobie radzę.- Odpowiadam pokrótce.
-A jak idzie panu biznes?- Zwracam się do Scotta, po chwilowej ciszy, jaka zapanowała po mojej odpowiedzi.
-Nie mów mi pan. Nie jestem wcale taki stary, mam dopiero dwadzieścia dwa lata.- Śmieje się, a ja kiwam głową.- A co do biznesu, to jest jak najbardziej w porządku. W okolicy mieszka naprawdę dużo obrzydliwie bogatych ludzi, którzy cenią sobie najwyższą jakość i oczywiście luksus swoich samochodów, dlatego tuning jest tutaj jak najbardziej opłacalny.- Odpowiada.
-Jak widać idzie się na tym dorobić.- Wtrąca się Zayn, niosąc talerzyki z kawałkiem ciasta dla każdego.
Około dwudziestej pierwszej nasi goście zaczęli powoli zbierać się do wyjścia. Okazało się, że Liam mieszka w tym samym budynku co my. Nie wiem jak mogłam go nigdy wcześniej nie zauważyć. Przez ten czas co dzisiaj razem spędziliśmy, mogę stwierdzić, że wszyscy są naprawdę fajni. I jestem pewna, że nie będzie to nasze ostatnie spotkanie. W sumie to nawet umówiłam się z Cassie, że pójdziemy jutro razem do centrum handlowego. Naprawdę się cieszę, bo jest tylko o rok starsza ode mnie i może w końcu się z kimś zaprzyjaźnię.
-No to do zobaczenia.- Mówię, kiedy już wychodzili.
-Na razie.- Odkrzykują wszyscy naraz i znikają w windzie.






6 komentarzy:

  1. Jak obiecałam będę dalej czytała to co tworzycie! Robicie naprawdę dobrą robotę. + jestem meeega szczęśliwa, że i ten ff jest o Zaynie. Tylko co na tle robi Lou? :O Jestem meeega ciekawa. Za ile mogę spodziewać się nowego posta? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło że z nami zostałaś <3 A następny rozdział będzie pewnie w sobotę :D

      Usuń
    2. Mam czekać cały tydzień? Rany Boskie! :D No, ale jak mus to mus :D

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń