czwartek, 1 września 2016

#3 "Jestem twoim dłużnikiem"

Zayn

Kolejny dzień szukania pracy, a rezultatów zero. Chodzę od jednego warsztatu do drugiego, ale non stop jedna śpiewka „nie masz doświadczenia”, „nie szukam pracownika”, „nie mam wolnych etatów”, „odezwiemy się do ciebie”. Zaczynam tracić nadzieję, że cokolwiek znajdę. Boję się, bo nie jestem odpowiedzialny tylko za siebie, ale i za Olivię. Niby mam jeszcze pieniądze z odprawy, którą dostałem opuszczając sierociniec, jednak życie w Londynie do tanich nie należy, a oszczędności wystarczy nam na góra miesiąc. Nie chcę obarczać Liv pracą, jest młoda, w gruncie rzeczy powinna się jeszcze uczyć, a nie tyrać bo jej nieudolny facet nie potrafi znaleźć zatrudnienia. Mamy ogromnego farta, że trafiliśmy na Katherine, gdyby nie ona, nie chcę nawet myśleć co by się z nami działo.
Właśnie złożyłem w jednym z warsztatów ostatnie CV jak na dzisiejszy dzień i postanowiłem wrócić do mieszkania uprzednio wstępując do sklepu po jakieś drobne zakupy na kolację. Idę ciemną już ulicą, gdy słyszę w oddali syrenę policyjną. Niby nic nadzwyczajnego, w tym mieście co chwilę coś się dzieję, jednak dźwięki stają się coraz głośniejsze, a w moim sercu budzi się coś w rodzaju niepokoju? Co jeśli ktoś namierzył Olivię i właśnie po nią jadą?
Zayn nawet tak nie myśl! Nie wyobrażam sobie co zrobiłbym gdyby mi ją odebrali. Jest jedyną osobą, której ufam w stu procentach, jedyną którą kocham i jedyną która kocha mnie.
Gdy jestem już pod kamienicą obok jednego z samochodów dostrzegam dwóch mężczyzn. Jeden wręczał coś drugiemu po czym dostał za to sporą ilość pieniędzy. Niby taka spokojna dzielnica, a dilerka kwitnie. Nagle zza roku wyjeżdża radiowóz policyjny. Jeden z mężczyzn szybko wsiada do samochodu i odjeżdża z piskiem opon, drugi stoi sparaliżowany nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie zastanawiając się długo podbiegam do niego i nim został zauważony przez policję wciągam go do wnętrza kamienicy, w której obecnie zamieszkuję.
-Ja… Dzięki.- Mówi nieznajomy. Jest mniej więcej w moim wieku.- Gdyby nie ty pewnie poszedłbym siedzieć na ładnych parę lat, jestem twoim dłużnikiem.
-Nic wielkiego, tak w ogóle Zayn jestem.- Przedstawiam się i podaję mu rękę.
-Liam.- Odwzajemnia mój gest.- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, a bywam w tej okolicy niemal codzienie.- Mówi i wyraźnie skanuje wzrokiem moją osobę.
-Przyjechałem do Londynu tydzień temu z dziewczyną, więc raczej nie dziwne, że nigdy się nie spotkaliśmy.
-Słuchaj, to co widziałeś… Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz?- Stara się być stanowczy i groźny jednak widzę, że się boi. Kurde może skoro jest stąd będzie w stanie mi jakoś pomóc z pracą?
-Jasne. Palisz?- Pytam i wyciągam z tylnej kieszeni paczkę fajek. Chłopak częstuje się jedną, po czym opiera się o ścianę i powoli wypuszcza dym ze swoich płuc. Powtarzam jego ruch, stoimy obok siebie w milczeniu.
-Dużo można z tego wyciągnąć?- Przerywam ciszę. Jego wyraz twarzy nie zmienia się, nawet nie jest zdziwiony moim pytaniem.
-Wystarczająco by w przeciągu miesiąca było cię stać na kupno mieszkania w samym środku Londynu.- Odpowiada niewzruszenie, a mnie zapala się przysłowiowa lampka nad głową. Wiem, że może to nie jest dobry pomysł i powinienem poszukać czegoś legalnego, ale jak to mówią tonący brzytwy się chwyta.
-Wspominałeś coś, że jesteś moim dłużnikiem, a tak się składa, że akurat chyba możesz mi pomóc.
-Co masz na myśli?- Pyta i patrzy na mnie wyczekującym wzrokiem.
-Potrzebuję kasy, bo nawet nie stać mnie by wynająć coś konkretnego. Mieszkam kątem u jednej z kobiet, która zlitowała się nade mną i moją dziewczyną. W gruncie rzeczy ona z mojej inicjatywy uciekła z sierocińca, nie ma wykształcenia, jest niepełnoletnia. Jestem za nią odpowiedzialny. Od tygodnia szukam pracy jednak każdy daje mi do zrozumienia, że u niego zatrudnienia nie znajdę. Mówisz, że na tym co robisz można się dorobić niezłej kasy więc pomyślałem, że może dałbyś radę mnie w to jakoś wkręcić.- Przedstawiam w skrócie swoją sytuację i czekam na reakcję niedawno poznanego.
-Wiesz nie sądzę, że chcesz wejść w to gówno. Narazisz na niebezpieczeństwo siebie i ją.- Ostrzega.
-Słuchaj, jestem w takiej sytuacji, że nie liczy się sposób ważny jest rezultat. To jak?- Mam wewnętrzną nadzieję, że zgodzi się mi pomóc.
-Nie wiem Zayn. Wydajesz się być w porządku, mam przeczucie, że taki tryb życia nie jest dla ciebie odpowiedni. Jednak rozumiem twoją sytuację, sam kiedyś zostałem postawiony pod ścianą. Postaram się coś ogarnąć. Spotkajmy się tu za dwa dni o takiej samej porze co dziś. Jeśli do tej pory nie znajdziesz jakiejś legalnej pracy, pomogę ci.- Mówi, a na mojej twarzy maluje się uśmiech.
-Dzięki stary!- Zbijam z nim pionę, po czym każdy z nas idzie w swoją stronę.
Nie poddam się z szukaniem czegoś legalnego, jednak mam tę świadomość, że nawet jeśli nie uda mi się znaleźć odpowiedniej pracy, to Liam mi pomoże.
Kiedy przekraczam próg mieszkania wita mnie Liv. Całuję ją po czym przechodzę do kuchni by zostawić tam zakupy.
-Jak tam kochanie? Udało się?- Dziewczyna zajmuję się rozpakowaniem reklamówek z jedzeniem, po czym zabiera się do przygotowania kolacji.
-Niestety. Jednak mam dobre wieści. Poznałem dziś jednego ziomka, który obiecał mi pomoc. Za dwa dni mam się z nim spotkać.- Mówię i patrzę na blondynkę. Dziewczyna momentalnie zostawia wykonywane wcześniej czynności i obraca się w moją stronę po czym zarzuca ręce na mojej szyi. W jej oczach widać coś w rodzaju wewnętrznego spokoju. Nie widziałem tego od czasu mojej wyprowadzki z sierocińca.
-Tak bardzo się cieszę!- Woła radośnie i całuje moje usta.
Spędzamy razem cały wieczór oglądając filmy i rozmawiając o naszej wspólnej przyszłości. W końcu zaczynam czuć, że wszystko może się ułożyć, że możemy być szczęśliwi. Dziewczyna zasypia w moich ramionach, a ja tylko całuję jej czoło i myślę o tym jak bardzo ją kocham.

                                                                                                         
Witamy witamy!
Jeśli przeczytałeś zostaw coś po sobie, będzie nam bardzo miło :D

1 komentarz:

  1. Bardzo wciągające te opowiadanie :) czekam na dalszą część :*

    OdpowiedzUsuń