sobota, 24 września 2016

#7 "Nie musisz się martwić"

-Zayn, muszę iść.- Mówię, kiedy leżymy razem w sypialni i jest naprawdę cudownie, a ja najchętniej zostałabym tutaj z nim cały dzień, ale za godzinę mam spotkać się z Cassie.
-Właśnie, że nie musisz.- Mruczy, delikatnie całując moją szyję.
-No dobrze, pięć minut.- Uśmiecham się i przekręcam tak, że teraz leżę na nim, a głowę układam na jego torsie. Jest tak idealnie. Spokojnie i cicho. Jesteśmy tylko my. W końcu nikt nie dzwoni, żeby Zayn jak najszybciej zjawił się w warsztacie, ani żeby gdzieś pojechał. Takie chwile lubię najbardziej. Nie kłócimy się, ani nie krzyczymy. Po prostu leżymy i cieszymy się swoją obecnością.
-Okej to tyle tego dobrego.- Całuję przelotnie Zayna w usta, po czym szybko wstaje i podchodzę do szafy.
-Eeej jak mogłaś, było mi tak wygodnie.- Narzeka i przewraca się na bok, by móc na mnie popatrzeć.
-Nie chcę stracić jedynej okazji na przyjaźń.- Tłumaczę, przeglądając ubrania.
-Czemu jedynej? Na pewno jeszcze jakaś się trafi... kiedyś.- Śmieje się.
-Wolę jednak nie ryzykować. A co? Masz coś przeciwko temu żebym się z nią spotkała?- Pytam dla pewności.
-Sam ci ją, jak i resztę przedstawiłem, więc nie.- Zapewnia.
-To dobrze.- Mówię krótko, wyciągając z szafy czarne rurki i czarną koszulkę z Adidasa.
Zabieram rzeczy ze sobą i idę do łazienki, tam biorę szybki prysznic, robię makijaż, układam włosy i w końcu się ubieram.
-Czterdzieści minut... No całkiem nieźle.- Słyszę, kiedy wracam z powrotem do sypialni.
-Nie powiem kto tutaj układa włosy przez piętnaście minut.
-Okej to nie mów.- Śmieje się.
-A idź ty.- Rzucam w niego poduszką i szybko opuszczam pomieszczenie.
Wpakowuje do torebki wszystkie potrzebne mi rzeczy i w końcu jestem gotowa. A zostało mi jeszcze pięć minut. Brawo dla mnie.
-Jeśli będziesz chciała wracać, to zadzwoń do mnie, przyjadę po ciebie.- Oferuje brunet, opierając się o ścianę.
-Okej dziękuję.- Mówię, po czym siadam na podłodze by założyć buty. Zayn tylko uśmiecha się na ten widok.
-Gdyby coś się działo od razu dzwoń, rozumiesz?
-Tak, tak. Nie musisz się martwić. Kocham cię.- Cmokam go w usta, po czym zabieram kurtkę i wychodzę z mieszkania.
-Ja ciebie też.- Słyszę za swoimi plecami, co powoduje, że się uśmiecham.
Zjeżdżam windą na sam dół, gdzie spotykam Cassie, która spędziła noc u Liama.
-O świetnie wyglądasz.- Komplementuje mnie, po czym mocno przytula.
-Dzięki. Ty też, ale to już pewnie wiesz.
-Pewnie, że wiem.- Śmieje się.- A teraz chodźmy, bo zamówiłam taksówkę i już pewnie czeka.- Rusza w kierunku wyjścia, a ja idę za nią. I faktycznie przed wejściem czeka już na nas żółty samochód.
-Do centrum prosimy.- Brunetka zwraca się do kierowcy, a ten rusza z miejsca.
Po kilku minutach jesteśmy już w ogromnym centrum handlowym.
-Gdzie idziemy najpierw?- Pytam.
-Co powiesz na Starbucksa? Posiedzimy, pogadamy, a przy okazji wypijemy jakąś kawę.- Proponuję, a ja się zgadzam i obie kierujemy się w stronę ruchomych schodów, bo kawiarnia znajduje się piętro wyżej.
Kiedy już odbieramy nasze zamówienia, zajmujemy jeden z wolnych stolików.
-Jak poznałaś Zayna?- Pytam, by zacząć rozmowę.
-W sumie tak jak Liama i Harry'ego. Firma mojego taty współpracuje z warsztatem Scotta, więc znam stamtąd sporo osób.- Opowiada.- Do jakiej chodzisz szkoły, bo nigdy cię nie widziałam w mojej.- Pyta.
-Aktualnie do żadnej. Tak jakby trochę ukrywam się przed światem, więc muszę jakoś przetrwać bez szkoły do osiemnastki.- Wyjaśniam.
-Jak to ukrywasz się przed światem?
-Uciekłam z sierocińca i naprawdę nie chcę tam wracać. Zayn nic nie wspominał?
-W sumie nigdy jakoś o tym nie rozmawialiśmy.- Wzrusza ramionami.- A tak w ogóle to co ty robisz? Nie chodzisz do szkoły, pewnie też nie pracujesz... Współczuje ciągłego siedzenia w domu.
-Jest ciężko, tym bardziej, że Zayna częściej nie ma niż jes.- Zwierzam się.- A co do pracy, to chciałam coś znaleźć, ale jakoś nie było okazji, tak w ogóle nie wiem czy ktoś by przyjął szesnastolatkę i to bez wykształcenia.
-Moja mama ma kawiarnię i wspominała coś, że przydałaby się jej jakaś pomoc. Mogę z nią pogadać jeśli chcesz.- Proponuje Cassie.
-Było by fajnie, ale jeśli się nie zgodzi to okej.
-Myślę, że się zgodzi. Dam ci znać dziś wieczorem jak będę wiedziała na sto procent.- Obiecuje, a ja mam ochotę skakać z radości. Nie dość, że nie będę musiała całymi dniami przesiadywać sama w domu, to jeszcze coś zarobię i pomogę w ten sposób Zaynowi.
-Wiesz, nie chcę mi się tutaj siedzieć. Może pójdziemy do mnie? Pooglądamy jakiś film, na pewno mam też jakieś dobre wino.- Porusza brwiami, kiedy mówi o winie.
-W sumie też nie chcę niczego kupować, więc możemy iść.- Zgadzam się.
Po jakiś trzydziestu minutach docieramy do jednorodzinnego domu na obrzeżach miasta, gdzie mieszka Cassie. Już na pierwszy rzut oka widać, że jej rodzice są bogaci. I to bardzo bogaci.
-Nikogo nie ma w domu.- Informuje, kiedy ja podziwiam piękny ogród.
-Idź schodami na górę, pierwsze drzwi, które zobaczysz prowadzą do mojego pokoju. Rozgość się, a ja przygotuję coś dla nas.- Instruuje mnie, a ja odpowiadam tylko szybkie "okej" i po chwili jestem już w jej pokoju. Jest tak samo śliczny jak cały dom. Ściany pomalowane są na jasno beżowy kolor, przez co wydaje się bardzo przytulny. Jest też wielkie łóżko przykryte śnieżnobiałą pościelą i pudrowo-różowe meble, które idealnie się ze wszystkim komponują.
Siadam na łóżku i wyjmuję telefon z torebki. Sprawdzam czy nie mam jakiś nieodebranych połączeń ani SMS-ów. Jest tylko jedna wiadomość od Zayna.
Zayn: Nie róbcie nic głupiego i uważaj na siebie.
Z jednej strony to takie słodkie, że się o mnie martwi, bo to znaczy, że mu na mnie zależy, ale z drugiej czuję się przez to jak dziecko, które trzeba non stop pilnować, a to już nie jest takie fajne.
Olivia: Wszystko jest okej, nie musisz się martwić.
Odpisuję tylko, po czym z powrotem chowam telefon do torebki. Cassie jeszcze nie wróciła, więc pozwalam sobie obejrzeć zdjęcia stojące na jednej z szafek. Na niektórych jest ona i Liam, a na innych chyba jej rodzice. Wszyscy wyglądają na bardzo szczęśliwych, przez co się uśmiecham. Kiedy odkładam na miejsce ostatnie zdjęcie do pokoju wchodzi Cassie z miską pełną nochosów, dwoma kieliszkami i butelką wina. Ustawia wszystko na szafce nocnej, po czym rzuca się na łóżko i bierze na kolana laptopa, który leżał obok.
-Siadaj. Musimy wybrać jakiś film.- Klepie miejsce obok siebie.
Zajmuję jedną stronę łóżka i wpatruję się w ekran laptopa.
-Masz na coś ochotę? Możemy obejrzeć co tylko chcemy.- Mówi przewijając strony.
-O "Więzień labiryntu" kocham ten film.- Mówię, kiedy widzę okładkę.
-A ja kocham Dylana O'Briana.- Śmieje się, a ja do niej dołączam.
-No to postanowione.- Mówię i opieram się wygodnie o poduszki. Cassie włącza film odkłada laptopa niżej i robi to co ja.
-Sama robiłam sos, więc musisz zjeść, bo poczuję się urażona.- Żartuje, kładąc między nas miskę z przekąską.
-Jest idealny.- Chwalę teatralnie, za co zostaję uderzona w ramię.
-Jesteś okropna.- Stwierdza patrząc w ekran i próbując się nie zaśmiać.
-To ty mnie bijesz.- Wyrzucam ręce w powietrze, lekko chichocząc.
-Dobra już cicho, bo się zaczęło.- Mówi i po tym obie w końcu skupiamy się na filmie.
Po dwóch godzinach filmu, kilku kieliszkach wina i całej misce natchosów zegar wskazywał już prawie dziewiętnastą. Na zewnątrz było już prawie zupełnie ciemno, co w dużej mierze spowodowane było dzisiejszą okropną pogodą.
-Chyba muszę już wracać.- Stwierdzam leżąc na łóżku z nogami w górze, śmiejąc się sama nie wiem z czego.
-Nieee. zostań jeszcze.- Prosi Cassie, robiąc smutną minkę.
-Zayn, nie będzie zadowolony...
-Często nie jest.- Wydaje się zamyślona.
-No właśnie.- Przytakuję bez zastanowienie, bo szczerze mówiąc jestem trochę pijana i średnio rozumiem naszą rozmowę.
-Dobra, to co teraz robimy?- Pyta po chwili moja przyjaciółka, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Strasznie mi gorąco, wiesz...- Przyznaję.
-Możemy iść popływać.- Uśmiecha się.
-Ale pada deszcz, a tak w ogóle to nie widziałam w pobliży żadnej wody... Wody do pływania oczywiście.- Śmieję się sama z siebie.
-Ale mam basen w domu. Chodź.- Wstaje i wychodzi z pokoju a ja idę za nią. Schodzimy na dół, później gdzieś skręcamy aż w końcu moim oczom  ukazuje się prawdziwy basen.
-Tutaj jest jeszcze bardziej gorąco.
-To wskakuj!- Krzyczy, po czym ściąga z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie i z pluskiem wskakuje do wody.
I co, ja mam być od niej gorsza? Oczywiście, że nie... Ściągam z siebie ubrania i już po chwili razem z Cassie chlapiemy się nawzajem wodą, głośno się przy tym śmiejąc.
Kiedy po kilkunastu minutach wychodzimy z wody, czuję, że trochę wytrzeźwiałam. Owijam się cała dużym ręcznikiem, który znalazłam w pomieszczeniu i próbuję się osuszyć.
-Naprawdę muszę zadzwonić do Zayna.- Mówię, wycierając włosy.
-Najpierw musisz się ogarnąć, bo jeśli cię tak zobaczy, to jeszcze zabroni ci się ze mną spotykać.- Śmieje się, a ja wiem, że to mogłoby być możliwe.- Pożyczę ci jakąś moją suchą bieliznę i suszarkę do włosów.- Proponuje brunetka i prowadzi mnie z powrotem na górę. Wyciąga z szuflady czarny komplet bielizny i daje mi go, po czym pokazuje łazienkę. Tam dokładnie się suszę i ubieram.
Po dziesięciu minutach wracam do Cassie i od razu odszukuję mój telefon. Tak jak myślałam... Dziesięć nieodebranych połączeń od Zayna. Od razu wybieram jego numer, żeby do niego oddzwonić. odbiera już po pierwszym sygnale.
-Halo, Olivia, gdzie jesteś? Czemu nie odbierałaś?- Od razu bombarduje mnie pytaniami.
-Jestem u Cassie. Przepraszam, ale miałam telefon w torebce i nie słyszałam jak dzwoniłeś.- Wyjaśniam, starając się brzmieć naturalnie.
-Po prostu się martwiłem, wiesz przecież. Już po ciebie jadę, będę za piętnaście minut.- Mówi i rozłącza się.
Za piętnaście minut? Czyli, że nie jest w domu, ani też w warsztacie. Ciekawe gdzie był...
-I jak bardzo był wkurzony?- Cassie przerywa moje rozmyślania.
-Sama nie wiem, był zdenerwowany, ale przejdzie mu.- Zapewniam.
-Dobra to chodźmy na dół, żeby nie musiał czekać.- Śmieje się i razem schodzimy do kuchni.- Chcesz może coś do picia, tak na pożegnanie?
-Napiłabym się wody.- Mówię, a ona od razu wstaje i podaje mi szklankę zimnej wody.
-Wiesz... Świetnie się dziś bawiłam.- Przyznaję.
-Ja też. Musimy to kiedyś powtórzyć.
-O tak i to jak najszybciej.- Zgadzam się, po czym słyszę dzwonek do drzwi. Cassie od razu wstaje by otworzyć. Idę za nią, bo to pewnie Zayn już przyjechał. Kiedy otwiera drzwi, przekonuję się, że miałam racje. Stoi na progu z kapturem na głowie i lekko mokry od deszczy.
-Cześć Cassie, przyjechałem po Liv.- Mówi od razu.
-Już idzie.- Odpowiada i odchyla się w moim kierunku. Zakładam buty i ubieram kurtkę, po czym przytulam Cassie i się z nią żegnam.
-Jak było?- Chłopak pyta jakby nigdy nic, kiedy już oboje siedzimy w samochodzie.
-Super, Cassie jest naprawdę fajna i dobrze się dogadujemy.- Opowiadam podekscytowana, bo chyba właśnie udało mi się z kimś zaprzyjaźnić.
-Byłyście u niej cały ten czas?
-W sumie tak. Byłyśmy chwilę w centrum, ale tam nie było nic ciekawego, więc przyjechałyśmy tutaj obejrzeć film.- Wyjaśniam i jestem naprawdę zdziwiona, że Zayn nie robi mi żadnych wyrzutów z powodu tych nieodebranych połączeń i tego, że piłam, bo mogę się założyć, że to zauważył.
-A co ty robiłeś cały dzień?- Pytam.
-Siedziałem w domu i odpoczywałem, a później pojechałem na miasto.- Odpowiada, nie odrywając wzroku od jezdni.
-Na miasto? Po co? Byłeś dziś w warsztacie?
-Nie, musiałem po prostu zatankować auto i nie chciało mi się nic robić do jedzenia, więc poszedłem na pizze z Liamem.
-A to fajnie, przynajmniej nie siedziałeś cały dzień w domu.- Zaczynam, bo muszę mu jakoś powiedzieć o tym, że będę pracować, a najlepiej zrobić to od razu.
-No, ty też nie, więc pewnie jesteś szczęśliwa.
-I to jak, ale będę taka częściej, bo znalazłam pracę.- Mówię i wstrzymuję oddech czekając na reakcję.
-Pracę?! Chyba już o tym rozmawialiśmy.
-No wiem, ale co ci to przeszkadza, że będę pracowała? Są tego tylko same plusy.- Nie daję za wygraną.
-Na przykład jakie?- Słychać, że jest już zdenerwowany.
-Na przykład takie, że będę miała własne pieniądze i będę mogła dokładać się do różnych rzeczy, usamodzielnię się, zdobędę jakieś doświadczenie, poznam ludzi, nie będę sama siedzieć w domu, kiedy ciebie nie ma całymi dniami.- Wymieniam wyliczając na palcach.
-Jest też dużo minusów.- Stwierdza, a ja posyłam mu pytające spojrzenie, żeby mówił dalej.- Będziesz musiała wcześnie wstawać, a późno wracać, co wiąże się z tym, że nie pozwolę ci samej włóczyć się po ulicach wieczorem.- Mówi, a ja przewracam oczami, ale mu nie przerywam.- Praca nie jest wcale taka lekka jak ci się wydaje, a poza tym nie potrzebuję, żebyś się do czegokolwiek dokładała, mamy wystarczająco dużo pieniędzy.- Kończy, kiedy w końcu dojeżdżamy na miejsce.
-Ty niczego nie rozumiesz!- Wybucham i w pośpiechu wysiadam z samochodu, trzaskając przy tym drzwiami. On nie wie jak ja się czuję. A czuję się jak kulka u jego nogi. Czuję, że tylko mu przeszkadzam i beze mnie byłoby mu łatwiej. Cząstka mnie wie, że wcale tak nie jest, ale inna nadal tak myśli.
-Chcę dla ciebie jak najlepiej, a ty jak zwykle się rzucasz.- Zamyka auto i idzie za mną.
-Jeśli chcesz dla mnie jak najlepiej to pozwól mi pracować.- Wchodzimy do windy i wybieram ostatnie piętro.
-Co to w ogóle za praca?- Pyta.
-W restauracji mamy Cassie.- Mówię.
-Musiałabyś dojeżdżać autobusem...
-Skoro tak się o mnie martwisz, to byś mnie odwoził.- Mówię, bo wiem, że to w niego uderzy.
-Ja też pracuję Liv.
-Z tobą to taka rozmowa.- Wzdycham i kiedy drzwi windy się otwierają od razu wchodzę do mieszkania.
-Musisz to przemyśleć wszystko na spokojnie.- Mówi, kiedy ja ściągam kurtkę i buty.
-Już przemyślałam i będę tam pracować. Z twoją zgodą czy bez niej.- Mówię stanowczo, po czym odwracam się na pięcie i idę do sypialni dość mocno zamykając za sobą drzwi. Biorę z szafy jakieś ciuchy do spania i idę do łazienki. Przebieram się, po czym wrzucam bieliznę Cassie i inne rzeczy do pralki i nastawiam pranie.
Pięć minut później jestem już w łóżku ze słuchawkami w uszach. Muzyka zawsze pozwala mi się uspokoić i przestać myśleć o niektórych sprawach, więc w tym momencie sprawdzi się doskonale.
Prawie zasypiam, kiedy nagle czuję uginający się materac. Otwieram oczy i widzę Zayna, który leży na boku, twarzą do mnie. Po jego minie widać, że chce pogadać. Ściągam słuchawki i siadam krzyżując nogi, czekając aż coś powie.
-Zgadam się na tą pracę.- Wzdycha i lekko się uśmiecha.- Ale mam kilka warunków.- Mówi, kiedy widzi, że już zaczynałam się cieszyć.
-Jakich?- Pytam.
-Jeśli będziesz kończyła późno, zawsze będę po ciebie przyjeżdżał. Obiecaj, że nigdy nie będziesz wychodziła sama...
-Obiecuję. Coś jeszcze?
-Wszystko co zarobisz będziesz miała dla siebie. Nie chcę żebyś się do czegokolwiek dokładała, czułbym się wtedy źle.- Kończy.
-Cieszę się, że się w końcu zgodziłeś.- Uśmiecham się i przytulam do niego. Leżymy tak cały wieczór, aż w końcu oboje zasypiamy, przytuleni do siebie.

                                                                                                                     
I jak podoba wam się rozdział? Mamy nadzieję, że przypadł wam do gustu :D
Było by nam bardzo miło gdybyście wyrazili swoją opinię na ten temat :*


1 komentarz: