-Zostaw!
Oddaj mi go bo, powiem pani.- Grożę, próbując powstrzymać narastającą chęć rozpłakania
się.
Ten głupek Zayn, właśnie zabrał mi ukochanego Tobi’ego- mojego misia i jeszcze się ze mnie wyśmiewa.
-Złap mnie to dostaniesz tego swojego misiaczka.- Kpi, a po chwili już go nie widzę. Uciekł. Oczywiście zaczynam biec za nim. Sprawnie pokonuję korytarze sierocińca, ale nie mam żadnych szans żeby go dogonić. Mam zaledwie osiem lat i nie biegam zbyt szybko, za to on jest ode mnie starszy, silniejszy i bardziej wysportowany. Nie wiem nawet gdzie mam go szukać.
Jestem wkurzona, ale jednocześnie chce mi się płakać. W końcu wybiegam na podwórko. Pada deszcz, ale nie mogę przecież pozwolić żeby mojemu misiowi coś się stało.
-Olivio co ty robisz na zewnątrz? Przecież pada deszcz. W tej chwili wracaj do środka.- Nie zdążyłam nawet dobrze się rozejrzeć, a pani Vanessa- moja wychowawczyni, już ciągnie mnie z powrotem do budynku.
-To Zayn, on znowu mi dokucza.- Skarżę się.
-Co tym razem się stało?- Pyta zmieniając moją przemoczoną bluzeczkę na nową.
-Zabrał mi Tobi’ego i uciekł.- Wyjaśniam z oburzeniem wymalowanym na twarzy.
-Wieczne problemy z tym chłopakiem. Odkąd tu jest ciągle trzeba mieć go na oku.- Mówi poirytowana pani Vanessa trochę do mnie, ale bardziej chyba do samej siebie.- Idź do swojego pokoju, zaraz go znajdę i na pewno cię przeprosi.- Zapewnia mnie wychowawczyni i odchodzi.
Wykonuję jej polecenie i idę spokojnie do swojego pokoju. Nie jest do końca mój, bo dzielę go jeszcze z dwiema innymi dziewczynami. Naprawdę je lubię, jestem tutaj już rok, ale zdążyłam się zaprzyjaźnić jedynie z nimi. Obie są ode mnie starsze o rok, ale lubimy się razem bawić i często nawet rozmawiamy już po ciszy nocnej.
Kilka minut później, kiedy zaczynam tworzyć jakiś rysunek na czystej kartce, do pokoju wchodzi pani Vanessa, a zaraz za nią ze spuszczoną głową stoi Zayn.
-Ktoś tu ma ci coś do powiedzenia, Olivio.- Zaczyna wychowawczyni.
-Tak…- Mruczy ciemnowłosy.- Chciałem cię przeprosić. Nie będę ci już dokuczał.- Zapewnia oddając mi Tobi’ego.
Od razu sprawdzam czy nic mu nie jest. Na szczęście jest cały.
Ten głupek Zayn, właśnie zabrał mi ukochanego Tobi’ego- mojego misia i jeszcze się ze mnie wyśmiewa.
-Złap mnie to dostaniesz tego swojego misiaczka.- Kpi, a po chwili już go nie widzę. Uciekł. Oczywiście zaczynam biec za nim. Sprawnie pokonuję korytarze sierocińca, ale nie mam żadnych szans żeby go dogonić. Mam zaledwie osiem lat i nie biegam zbyt szybko, za to on jest ode mnie starszy, silniejszy i bardziej wysportowany. Nie wiem nawet gdzie mam go szukać.
Jestem wkurzona, ale jednocześnie chce mi się płakać. W końcu wybiegam na podwórko. Pada deszcz, ale nie mogę przecież pozwolić żeby mojemu misiowi coś się stało.
-Olivio co ty robisz na zewnątrz? Przecież pada deszcz. W tej chwili wracaj do środka.- Nie zdążyłam nawet dobrze się rozejrzeć, a pani Vanessa- moja wychowawczyni, już ciągnie mnie z powrotem do budynku.
-To Zayn, on znowu mi dokucza.- Skarżę się.
-Co tym razem się stało?- Pyta zmieniając moją przemoczoną bluzeczkę na nową.
-Zabrał mi Tobi’ego i uciekł.- Wyjaśniam z oburzeniem wymalowanym na twarzy.
-Wieczne problemy z tym chłopakiem. Odkąd tu jest ciągle trzeba mieć go na oku.- Mówi poirytowana pani Vanessa trochę do mnie, ale bardziej chyba do samej siebie.- Idź do swojego pokoju, zaraz go znajdę i na pewno cię przeprosi.- Zapewnia mnie wychowawczyni i odchodzi.
Wykonuję jej polecenie i idę spokojnie do swojego pokoju. Nie jest do końca mój, bo dzielę go jeszcze z dwiema innymi dziewczynami. Naprawdę je lubię, jestem tutaj już rok, ale zdążyłam się zaprzyjaźnić jedynie z nimi. Obie są ode mnie starsze o rok, ale lubimy się razem bawić i często nawet rozmawiamy już po ciszy nocnej.
Kilka minut później, kiedy zaczynam tworzyć jakiś rysunek na czystej kartce, do pokoju wchodzi pani Vanessa, a zaraz za nią ze spuszczoną głową stoi Zayn.
-Ktoś tu ma ci coś do powiedzenia, Olivio.- Zaczyna wychowawczyni.
-Tak…- Mruczy ciemnowłosy.- Chciałem cię przeprosić. Nie będę ci już dokuczał.- Zapewnia oddając mi Tobi’ego.
Od razu sprawdzam czy nic mu nie jest. Na szczęście jest cały.
Sześć lat
później
-Liv!
Czekaj!- Słyszę ten jakże uroczy głos tego irytującego chłopaka.
-Jestem Olivia. Ile razy mam ci to powtarzać. O-L-I-V-I-A.- Odwracam się i widzę te czekoladowe tęczówki, które czasem śnią mi się w nocy.
-No dobrze. A więc Olivio, czy nie chciałabyś wyjść dzisiaj wieczorem ze mną na miasto?- Pyta, a mnie zatyka.
Zayn Malik właśnie zaproponował mi jakieś wspólne wyjście. Spodziewałam się bardziej, że znowu będzie ze mnie żartował czy coś w tym stylu, a on zaprasza mnie gdzieś, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-To jakiś kolejny sposób na ośmieszenie mnie, co?- Naprawdę nie widzę innego wyjścia. Ja zawsze grzeczna, poukładana i chwalona przez wychowawców, za to on- bezczelny chuligan, który na każdym kroku próbuje mi dopiec. Przynajmniej tak to wyglądało przez ostatnich sześć lat, odkąd tutaj trafił.
-Nie… Po prostu chciałem się w końcu stąd wyrwać, a samego nigdzie mnie nie puszczą, za to ty jesteś zawsze taka grzeczna i posłuszna…- Tak, wiedziałam, że coś tu nie gra, wiedziałam.
-Aha, czyli po prostu chcesz mnie wykorzystać tak?- Wymachuję mu rękoma przed twarzą.
-Nie do końca.- Łapie moje ręce i opuszcza na dół.- Nie chcę iść sam, a nikogo innego tutaj nie znajdę. No weź… Wiem, że gdzieś tam w głębi na pewno też chcesz się zabawić.- Mówi i patrzy mi głęboko w oczy. Robi to specjalnie, wie, że w ten sposób mnie przekona. I udaje mu się.
-Jestem Olivia. Ile razy mam ci to powtarzać. O-L-I-V-I-A.- Odwracam się i widzę te czekoladowe tęczówki, które czasem śnią mi się w nocy.
-No dobrze. A więc Olivio, czy nie chciałabyś wyjść dzisiaj wieczorem ze mną na miasto?- Pyta, a mnie zatyka.
Zayn Malik właśnie zaproponował mi jakieś wspólne wyjście. Spodziewałam się bardziej, że znowu będzie ze mnie żartował czy coś w tym stylu, a on zaprasza mnie gdzieś, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-To jakiś kolejny sposób na ośmieszenie mnie, co?- Naprawdę nie widzę innego wyjścia. Ja zawsze grzeczna, poukładana i chwalona przez wychowawców, za to on- bezczelny chuligan, który na każdym kroku próbuje mi dopiec. Przynajmniej tak to wyglądało przez ostatnich sześć lat, odkąd tutaj trafił.
-Nie… Po prostu chciałem się w końcu stąd wyrwać, a samego nigdzie mnie nie puszczą, za to ty jesteś zawsze taka grzeczna i posłuszna…- Tak, wiedziałam, że coś tu nie gra, wiedziałam.
-Aha, czyli po prostu chcesz mnie wykorzystać tak?- Wymachuję mu rękoma przed twarzą.
-Nie do końca.- Łapie moje ręce i opuszcza na dół.- Nie chcę iść sam, a nikogo innego tutaj nie znajdę. No weź… Wiem, że gdzieś tam w głębi na pewno też chcesz się zabawić.- Mówi i patrzy mi głęboko w oczy. Robi to specjalnie, wie, że w ten sposób mnie przekona. I udaje mu się.
Dwa lata
później
Dziś są
osiemnaste urodziny Zayna. A co się z tym wiąże, jego ostatni dzień w domu
dziecka. Odkąd pierwszy raz wyszliśmy razem na imprezę czuję się z nim w pewnym
sensie związana. Od tamtego czasu zdołałam lepiej go poznać, zrozumieć. Od ponad
roku jesteśmy parą i czuję, że naprawdę go kocham. Do nikogo wcześniej nic
podobnego nie czułam, a jest to cudowne uczucie.
Zayn naprawdę mnie rozumie, pomógł mi nawet w pewnym sensie się zmienić. Już nie jestem potulną dziewczynką, którą łatwo manipulować. Stałam się bardziej dojrzała i wiem czego chcę. Naprawdę czuję, że spotkałam swoją bratnią duszę. To co oboje w życiu przeszliśmy- a przeszliśmy dużo- jeszcze bardziej nas do siebie zbliża. Naprawdę nie chcę, żeby to wszystko się teraz kończyło. Zayn odchodzi, a ja muszę tu zostać jeszcze dwa lata. Nie wiem jak ja bez niego wytrzymam w tym miejscu.
-Tak strasznie nie chcę cię stracić.- Szlocham cicho i przytulam się do niego, kiedy pakuje swoje rzeczy do walizki.
-I nie stracisz mała.- Zapewnia mnie i głaszcze kciukiem mój policzek.- Wrócę po ciebie i razem się w końcu stąd wyrwiemy.- Mówi i wydaje mi się, że w tym momencie jest poważny.
-Obiecujesz?- Uśmiecham się lekko.
-Obiecuję.- Zapewnia i bierze moją twarz w swoje duże dłonie.- Nie mógłbym cię tutaj zostawić, mam tylko ciebie.- Mówi i łączy nasze usta w pocałunku.
Zayn naprawdę mnie rozumie, pomógł mi nawet w pewnym sensie się zmienić. Już nie jestem potulną dziewczynką, którą łatwo manipulować. Stałam się bardziej dojrzała i wiem czego chcę. Naprawdę czuję, że spotkałam swoją bratnią duszę. To co oboje w życiu przeszliśmy- a przeszliśmy dużo- jeszcze bardziej nas do siebie zbliża. Naprawdę nie chcę, żeby to wszystko się teraz kończyło. Zayn odchodzi, a ja muszę tu zostać jeszcze dwa lata. Nie wiem jak ja bez niego wytrzymam w tym miejscu.
-Tak strasznie nie chcę cię stracić.- Szlocham cicho i przytulam się do niego, kiedy pakuje swoje rzeczy do walizki.
-I nie stracisz mała.- Zapewnia mnie i głaszcze kciukiem mój policzek.- Wrócę po ciebie i razem się w końcu stąd wyrwiemy.- Mówi i wydaje mi się, że w tym momencie jest poważny.
-Obiecujesz?- Uśmiecham się lekko.
-Obiecuję.- Zapewnia i bierze moją twarz w swoje duże dłonie.- Nie mógłbym cię tutaj zostawić, mam tylko ciebie.- Mówi i łączy nasze usta w pocałunku.
Tydzień później
Mam już naprawdę dość tego miejsca. Od zawsze było okropne, ale teraz, kiedy Zayna już tutaj nie ma jest jeszcze gorzej. Całymi dniami tylko siedzę sama w pokoju, wpatrując się w ścianę. Obiecał mi, że po mnie wróci... Obiecał, a jak na razie od tygodnia nie daje znaku życia.
-Olivio, ktoś do ciebie.- Mówi Vanessa, wchodząc do mojego pokoju. Bez pukania oczywiście.
-Zayn!- Zrywam się z łóżka i rzucam mu się na szyję, gdy tylko przekracza próg.- Tak bardzo za tobą tęskniłam.- Mówię i od razu wbijam się w jego słodkie usta, nie zwracając nawet uwagi na to, że Vanessa się nam przygląda.
-Brakowało mi tego.- Śmieje się i oblizuje usta, na co ja również chichoczę.
-Możesz nas zostawić? Chciałabym pobyć z moim chłopakiem sama.- Zwracam się do kobiety stojącej w progu.
-Tak, tylko wiecie jakie są zasady...- Ostrzega nas, ale ostatecznie opuszcza pokój.
-Możesz nas zostawić? Chciałabym pobyć z moim chłopakiem sama.- Zwracam się do kobiety stojącej w progu.
-Tak, tylko wiecie jakie są zasady...- Ostrzega nas, ale ostatecznie opuszcza pokój.
-Już myślałam, że nigdy nie wrócisz.- Mówię szczerze, siadając na skraju łóżka.
-Rozważałem taką opcję.- Droczy się, a przynajmniej mam nadzieję, że się droczy.- Żartuję przecież.- Uśmiecha się, pokazując rząd idealnych, białych zębów.
-Dobra, to jak pomożesz mi się stąd wydostać?- Mówię nieco ciszej, żeby nikt nas nie usłyszał.
-Jest piątek, więc może pozwolą ci wyjść, a wtedy już tutaj nie wrócisz.- Mówi jakby to była najłatwiejsza rzecz na całym świecie.
-Boję się Zayn.- Przyznaję.
-Czego się boisz Liv?- Pyta gładząc kciukiem moje kłykcie.
-Nie wiem, po prostu boję się tego co będzie później. Jak sobie poradzimy? Gdzie będziemy mieszkać? Jestem nieletnia, powinnam chodzić do szkoły.- W głowie mam tysiące myśli.
-Poradzimy sobie maleńka. Zawsze sobie radzimy. Razem.- Mówi, a mnie to wystarcza. Może jestem młoda i głupia, ale wierzę mu. Wierzę, że wszystko się ułoży i już zawsze będziemy razem.
Pakuję do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Nie mogę wziąć za dużo, bo mogliby się zorientować, że planuję ucieczkę. Chowam jeszcze wszystkie moje oszczędności i opuszczam pokój. Idę do wyjścia jak gdyby nigdy nic, ale tak naprawdę moje serce wali z każdą sekundą coraz bardziej, a w głowie ciągle zadaję sobie pytanie "Czy dobrze robię?".
Ostatecznie otwieram główne drzwi, a kiedy tylko robię krok za próg wszystkie wątpliwości znikają. Idę dalej przez podwórko, aż docieram do furtki. Otwieram ją, a kiedy ponownie zamykam, tym razem za sobą, czuję, że jestem naprawdę wolna. Wolna, dzięki czemu mogę zacząć nowe, lepsze życie z Zaynem.
-Rozważałem taką opcję.- Droczy się, a przynajmniej mam nadzieję, że się droczy.- Żartuję przecież.- Uśmiecha się, pokazując rząd idealnych, białych zębów.
-Dobra, to jak pomożesz mi się stąd wydostać?- Mówię nieco ciszej, żeby nikt nas nie usłyszał.
-Jest piątek, więc może pozwolą ci wyjść, a wtedy już tutaj nie wrócisz.- Mówi jakby to była najłatwiejsza rzecz na całym świecie.
-Boję się Zayn.- Przyznaję.
-Czego się boisz Liv?- Pyta gładząc kciukiem moje kłykcie.
-Nie wiem, po prostu boję się tego co będzie później. Jak sobie poradzimy? Gdzie będziemy mieszkać? Jestem nieletnia, powinnam chodzić do szkoły.- W głowie mam tysiące myśli.
-Poradzimy sobie maleńka. Zawsze sobie radzimy. Razem.- Mówi, a mnie to wystarcza. Może jestem młoda i głupia, ale wierzę mu. Wierzę, że wszystko się ułoży i już zawsze będziemy razem.
Pakuję do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Nie mogę wziąć za dużo, bo mogliby się zorientować, że planuję ucieczkę. Chowam jeszcze wszystkie moje oszczędności i opuszczam pokój. Idę do wyjścia jak gdyby nigdy nic, ale tak naprawdę moje serce wali z każdą sekundą coraz bardziej, a w głowie ciągle zadaję sobie pytanie "Czy dobrze robię?".
Ostatecznie otwieram główne drzwi, a kiedy tylko robię krok za próg wszystkie wątpliwości znikają. Idę dalej przez podwórko, aż docieram do furtki. Otwieram ją, a kiedy ponownie zamykam, tym razem za sobą, czuję, że jestem naprawdę wolna. Wolna, dzięki czemu mogę zacząć nowe, lepsze życie z Zaynem.
Jest i pierwszy rozdział! :D
Jeśli przeczytaliście zostawcie coś po sobie :*
OdpowiedzUsuń:) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)
Przeczytałam cały wasz poprzedni blog i na prawdę go pokochałam, mam nadzieje że z tym będzie tak samo ;) zaczyna się ciekawie ^^
OdpowiedzUsuń